Zespół ze średniowiecza.

Zespół

Zespół nr30 Fundacji Prometeusz był dość specyficzny. I nie wynikało to tylko z wyglądu wskazującego na pomieszanie zmysłów. Sowa Sowiński, Jacek Szyzdek i ja reprezentowaliśmy wyłącznie samych siebie. Nie było więc parcia na wynik. Nikt nas z wyniku nie rozliczał. Nawet Komandor, który zdyskwalifikował nas po trzeciej konkurencji za rażącą niezgodność z Najważniejszą Ustawą.

Pomysł

Mistrzostwa od czasu Krynicy robią się z roku na rok coraz bardziej poważne. Od wyniku zależy wiele: pozycja, apanaże, awans. Oddaliły się od pierwotnych założeń: nauka, zabawa, integracja. W zawodach uczestniczyliśmy wielokrotnie po obu stronach ? jako uczestnicy i sędziowie. Zawsze na luzie, choć walka była na poważnie. Sowa zadzwonił i powiedział: no to raz się zabawimy. Najpierw miał być MASH, potem lata 70. Nie wypaliło. Zawalili sponsorzy, zepsuła się Nyska, którą mieliśmy jechać. Dwa dni przed Mistrzostwami podjęliśmy decyzję: średniowiecze. Dodatkowo naszą ambicją było działanie zgodne z algorytmami ? pomimo przepaści technologicznej jaka dzieli średniowiecze od  czasów, w których  przyszło nam ?leczyć?.

 

Przygotowania:

Czasu mało więc improwizacja była naszym mottem. Druid i kowal mieli szaty z worków po kartoflach, wyszperaną ze strychu lampę naftową jako czołówkę czy siekierę służąca cierpiącym pacjentom jako znieczulenie. Pożyczone od cioci żelazko na duszę ? substytut defibrylatora, czy tutka do osłuchiwania.  Tylko Jacek nie zdążył ze strojem ? w czwartek  powrocił z wakacji.

Wieczorem w akademiku spotkaliśmy się na treningu. Był wyczerpujący. Płynoterapia to główna procedura którą ćwiczyliśmy. Balsam z zacnych Białostockich składów udowodnił swą magiczną moc. Obrazu przeobrażenia dopełnił tygodniowy zarost i zaległości w higienie.

 

Start.

Zanim dotarliśmy rankiem do powozu jeden z organizatorów zaproponował wizytę w Wojewódzkim Zespole Lecznictwa Psychiatrycznego celem konsultacji specjalistycznej. Przeżegnałem go siekierą, Jacek zarządził musztrę a Sowa rzucił czary. Od tej pory był nam przychylny. Potem było z górki. Alkomat wskazał LOW?BATERRY, przechodnie stukali się w głowę ale reklama ośrodka odwykowego NARKOMANIA, ALKOHOLIZM ODTRUCIA na karetce tłumaczyła wszystko.

 

Zadania

Bardzo nam się podobały. Tworzone w myśl zasady: ?my jesteśmy normalni, nie będzie żadnych udziwnień?. Wbrew pozorom zastosowanie zasad BLS/ALS/PHTLS nie było szczególnie trudne.

Medycyna średniowieczna opierała się na rytuałach. Obowiązkowe obmywanie rąk, odpędzanie złych mocy kadzidłem to dbałość o bezpieczeństwo własne i miejsca zdarzenia.

Kontrola oddechu lisim ogonem, osłuchiwanie serca tutką to ABC. Na większości zadań sędziowie i pozoranci przyjęli nas ciepło.  Nie miało dla nich znaczenia, że glukozę sprawdzamy pijawką, defibrylujemy żelazkiem nagrzanym do 360 stopni (jednofazowe) a zapis EKG odczytujemy z kart czy kości. Podobał się też kołnierz ortopedyczny z lisa, folia NRC ze skóry cielęcej, worek ambu z miecha czy ziołowe leki. No i oczywiście magiczny balsam z manierki.

Najbardziej klimatyczne było zadanie nocne. Przygoda, niewiadoma, improwizacja, wycinanie szyny Kramera w lesie, czary i robienie światłości w nocy. No i uciekająca przed nami pozorantka. Musiałem skubaną przygwoździć kolanem do ziemi.

 

Konkluzja

W czasie zawodów umarł nam jeden pacjent u którego zbyt późno podaliśmy mieszankę dwóch części węgla drzewnego i jednej sody. Dwojgu kolejnym, poszkodowanym w wypadku, po postawieniu i odczytaniu kabały (triage) skróciliśmy cierpienia. I tak według druida Sowy nie mieli szans na przeżycie. Biorąc pod uwagę punktację za zadania dochodzę do wniosku, że skuteczność średniowiecznego ratownictwa nie odbiega znacząco od skuteczności przeciętnego zespołu. Ale to opowieść na inną okazję. Pzdr. Tadeusz doc .Miłowski

mistrzostwa_polski_Baiy_Stok_391 mistrzostwa_polski_Baiy_Stok_398 mistrzostwa_polski_Baiy_Stok_403 mistrzostwa_polski_Baiy_Stok_439

Comments are closed.