Umiejętność śmiania się z siebie…

Sztuka życia polega na umiejętności śmiania się z siebie

W sporcie, któremu ja kibicuję od 4 lat, nie ma gier olimpijskich?w sztuce, którą ja podziwiam nie przyznają Oskarów? są tylko Mistrzostwa z ratownictwa medycznego, letnie i zimowe? i ten, kto je wygrywa, otrzymuję niezachwianą sławę wśród takich samo stukniętych w  głowę ratmedów jak i on.

Mając 24 lata w dowodzie, dyplom lekarza w rękach i kilka lat doświadczenia w obserwowaniu i sędziowaniu różnych ratunkowych Mistrzostw za plecami myślisz, że wiele rzeczy znasz, a większość nawet umiesz... Ofiarą tego pospolitego błędu omal nie zrobiłam się startując na tego rocznych zawodach w Szczyrku, ale na szczęście trójka innych członków naszego internacjonalnego dream teamu szybko uświadomiła mi różnicę między medycyną ratunkową a medycyną szpitalną (żeby było jaśniej: w pokojowych warunkach jestem w trakcie specjalizacji z anestezjologii-reanimatologii uniwersyteckiej kliniki w Tarnopolu, Ukraina).

Nagle się okazało, że o wiele lepiej manipuluję trudnymi wysoko naukowymi wyrazami pochodzenia łacińskiego, niż stazą i wenflonem...A moje przywiązanie do laryngoskopu (czyli intubacji) graniczy ze zdrowym rozsądkiem po tamtej stronie owego, bo korzystam z każdej urazowej sytuacji z GCS<8 jak z wyprzedaży w ulubionej księgarni... nie wspominając już o tym, że pierwsze 6 godzin wspólnych ćwiczeń spędziliśmy na marnych próbach przyuczenia mnie do samodzielnego przygotowania zestawu do rurowania bez puszczania kolanami głowy poszkodowanego - jak się okazało, obecność pielęgniarek na sali zabiegowej rozpieszcza anestezjologa umysłowo i fizycznie J Kiedy już było po nabyciu odruchów niezbędnych dla ratownika, jak to wspominane wyżej trzymanie głowy, dzielne radzenie sobie jedną lewą z całą zawartością torby R1 i to w momencie, kiedy twoja prawa ręka dmucha workiem Ambu i trzyma maseczkę jednocześnie, musiałam opanować kolejny poziom swego duchownego szlaku ? rezygnacje z dumy osobistej na korzyść interesu zespołu.

W momencie, kiedy już zebraliśmy się z różnych części Polski i nawet Ukrainy nie myśleliśmy o śmiałości eksperymentu, który zdecydowano z naszą pomocą przeprowadzić. Myśleliśmy przedmiotowo ? o zadaniach, rywalach, szansach, pucharach i miejscach, oczywiście nie mówiąc o tym na głos. Chociaż jak się okazało, wartościowe są rzeczy nie tak przedmiotowe, jak te nieosiągalne percepcją. Umiejętność przyznawania się do błędów i palcem  wskazującym nie pokazywanie  na błędy kolegów, wspieranie na duchu, kiedy sam się słabo czujesz, żartowanie, kiedy tak na prawdę blisko  do bezsilności i nie poddawanie się, nawet kiedy już wiesz, że gdzieś tam nie zebrano SAMPLE, a w innym wypadku nie zmierzono ciśnienia J W końcu każdy z nas odnalazł swoje miejsce i w momencie, kiedy to się stało,kiedy bark był ustabilizowany parasolem, a wywiad zebrany dwukrotnie do trzeciego kolana włącznie, uzyskaliśmy swój puchar - moim skromnym zdaniem jeden z najładniejszych i najważniejszych w całej historii Mistrzostw w Szczyrku./za zadanie Skoczek/

Dziękuję Fundacji Prometeusz, a przede wszystkim naszemu Wielkiemu Trenerowi Jackowi i Guru Robertowi (którzy są bardzo pozytywnie i na 100% stuknięci w temacie ratownictwa) za możliwość przypomnienia prostych ludzkich radości takich, jak udana akcja, koledzy, na których można liczyć i sprawa, dla której warto się uczyć przez całe życie. Można by dużo pisać o edukacyjnych możliwościach zawodów, o ważności ćwiczeń z najlepszym sprzętem według najnowszych zaleceń i wytycznych, ale te słowa zostawiam dla pisma pani Minister Zdrowia. Od siebie dodaje serdeczne życzenia sukcesów i udanych eksperymentów dla Fundacji i pogody ducha jej dumnym reprezentantom ? Darkowi, Jarosławowi i Kubusiu-Puchatku.

Z poważniem,

Tetiana

P.S. Jedyna rzecz zła w 5-tym miejscu na zawodach ratowniczych, to myśl ?jak mało brakuję do??? cóż, może następnym razem?

DSC_0387 DSC_0397 IMG_7308

Comments are closed.