Nie tylko pogotowiem człowiek żyje – obstawa kąpieliska morskiego
Cześć! Nazywam się Paweł Bakalarski, od prawie pięciu lat pracuję w pogotowiu ratunkowym jako kierownik zespołu ratownictwa medycznego. Ostatnio nadarzyła mi się okazja sprawdzić swoje siły na obstawie medycznej kąpieliska morskiego w Rowach nad Morzem Bałtyckim – oczywiście nie omieszkałem skorzystać z okazji i chciałbym się z Wami podzielić tą przygodą, zatem zacznijmy od początku…
Po przybyciu na miejsce bazy WOPR (Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe) w Rowach zostałem przywitany przez kierownika ośrodka. Oprowadził mnie po obiekcie, po czym pokazał sprzęt medyczny dostępny na miejscu. Następnie wytłumaczył mi zasady mojej współpracy i po wprowadzeniu przedstawił reszcie załogi – ratownikom wodnym oraz sternikom.
Codziennie o godzinie 9:00 odbywała się zbiórka dla załogi w punkcie odprawy, gdzie omawiano warunki pogodowe – temperaturę powietrza, siłę wiatru oraz stan morza. Na ich podstawie były podejmowane decyzje co do koloru flagi na danej wieży (flaga czerwona w sytuacji zakazu pływania oraz flaga biała przy możliwości korzystania z kąpieli w morzu), jednak w zależności od zmieniających się parametrów pogodowych w ciągu dnia kolor flagi mógł być adekwatnie zmieniony. Po odbytej odprawie ratownicy wodni ruszali na przydzielone wieże, na każdej z nich stał tzw. „wieżowy”, czyli kierownik danej wieży, oraz dwóch ratowników wodnych, w sumie jest siedem wież. W tym czasie wraz z sternikami wodowaliśmy skutery wodne, które służyły do patrolowania oraz w razie konieczności interwencji od strony wody. Do szybkiego transportu lądowego oraz patroli plaży wykorzystywaliśmy quada, na którym znajdował się sprzęt medyczny – torba ratunkowa R1 oraz AED. Obstawa kąpieliska kończyła się o godzinie 18:00.
Kierownikiem musi być osoba z tytułem starszego instruktora WOPR oraz posiadać doświadczenie w zabezpieczeniu kąpielisk morskich przez co najmniej trzy sezony (za jeden sezon uznaje się obstawę przez pełne dwa miesiące – lipiec oraz sierpień). Aby pełnić funkcję „wieżowego”, należy mieć tytuł Ratownika Wodnego WOPR oraz minimum jeden przepracowany sezon nad morzem. Ratownikami Wodnymi WOPR są osoby, które odbyły kurs, zdały egzaminy teoretyczne i praktyczne oraz pracują w strukturach WOPR na poszczególnych kąpieliskach. Z kolei osoba, która dodatkowo posiada uprawnienia sternika motorowodnego oraz odbyła kurs obsługi skutera z platformą, mianuje się sternikiem ratowniczego skutera wodnego – pracuje ona w parze z drugim ratownikiem WOPR. Kąpielisko jest skomunikowane z CPR (Centrum Powiadamiania Ratunkowego), miejscowym OSP (Ochotnicza Straż Pożarna) oraz Policją.
Do komunikacji między wieżami, sternikami, medykiem oraz kierownikiem służyły krótkofalówki „walkie talkie”, które każdy musiał mieć przy sobie – w razie konieczności podjęcia działań ratunkowych, po otrzymaniu informacji o miejscu zdarzenia, wraz z kierownikiem wsiadaliśmy na quada i kierowaliśmy się do poszkodowanego.
Na patrolach wielokrotnie pouczaliśmy osoby, które nie zwracały uwagi na znaki ostrzegawcze dotyczące zakazu kąpieli w wybranych miejscach, np. przy falochronach albo tzw. „czarnych punktach”, gdzie raptem parę kroków może spowodować, że człowiek traci grunt pod nogami i momentalnie znajduje się pod wodą. Mieliśmy również często sytuacje, że do wody wchodziło dziecko bez opieki rodzica… Niestety prądy morskie bywają silne i bez problemu potrafią porwać dorosłego człowieka w głąb morza, a co dopiero dziecko… Myślałem, że po tych sytuacjach już nic mnie nie zaskoczy, do momentu aż musieliśmy zwrócić uwagę na dzieci, które beztrosko wspinały się na wydmy – kilka metrów wysokości – bawiąc się na nich w najlepsze. Rodzice nie widzieli w tym problemu, bo co może się złego stać? A gdyby taka wydma się zerwała i pogrzebała w piachu dziecko? Ile czasu zajęłoby odnalezienie i wykopanie osoby? Czy wystarczyłoby jej powietrza do tego momentu? A gdzie są w tym wszystkim opiekunowie? Kilkaset dalej na plaży, osłonięci parawanem, nie mający pojęcia, gdzie się kręci ich pociecha – w końcu są na wakacjach, mają na celu wypoczywanie, ale czy zwalnia to z myślenia i wyobraźni? Czy warto ryzykować możliwość wystąpienia tragedii? Wydaje mi się, że nie…
Któregoś dnia podczas oczekiwania na bazie został nadany komunikat (RW - ratownik wodny; M - medyk):
RW - Akcja na 03, akcja na 03, medyk zgłoś się
M – Zgłasza się medyk dla 03
RW – Wieża 03, prawa flanka, około 50 metrów, nieprzytomny mężczyzna na plaży
M – Przyjąłem, ruszamy
Wraz z kierownikiem od razu wsiedliśmy na quada i ruszyliśmy na miejsce wezwania. W międzyczasie jeden z ratowników nadał sygnał alarmowy na danej wieży, a wszystkie osoby kąpiące się poinformowano poprzez megafon, że niezwłocznie mają wyjść z wody, po czym flaga została zmieniona na czerwoną na czas interwencji.
Po przybyciu na miejsce zdarzenia poszkodowanym zajmował się ratownik wodny – w trakcie naszego dojazdu pacjent odzyskał przytomność. Pogotowie ratunkowe było już powiadomione, więc naszym zadaniem było pilnować pacjenta do czasu przyjazdu zespołu ratownictwa medycznego. Po skończonej akcji postanowiłem przeprowadzić omówienie całej interwencji z ekipą wieży 03 oraz kierownikiem. Byłem pod wrażeniem zimnej krwi, jaką zachowali w opisanej powyżej sytuacji, cały czas byli spokojni, działali w sposób opanowany, nie było żadnego chaosu, wykonali wszystkie czynności, aby zachować bezpieczeństwo na kąpielisku, a przy tym zająć się poszkodowanym. Komunikacja była czysta, zwięzła i na temat – informowali na świeżo o kolejnych podjętych krokach oraz sytuacji z pacjentem, co pozwalało nam śledzić sytuację w czasie dojazdu.
Po skończonej obstawie wspólnie siadaliśmy do obiadu… a może kolacji? W jej czasie sporo rozmawialiśmy, opowiadaliśmy o sobie, o wyborze naszej pracy, o hobby czy planach na przyszłość. Wieczorami, w ciepłe noce, chodziliśmy na plaże, gdzie się integrowaliśmy, a w razie złej pogody zostawaliśmy na bazie, gdzie niejednokrotnie dołączali do nas kierownik i sternicy.
Obstawa medyczna kąpieliska morskiego była niesamowitym doświadczeniem. Kontakt i obserwacja morza uczyła pokory, a interwencje – współpracy, bo bez niej w razie wypadku niczego byśmy nie zdziałali. Miałem okazję poznać wspaniałych ludzi, zawrzeć nowe znajomości oraz miło spędzać wspólne wieczory.
Czy jeszcze pojadę na taką obstawę? Z całą nadzieją na to liczę!