Mistrzostwa były ustawione?

Mistrzostwa Polski w Ratownictwie Medycznym to dla wielu z nas doskonała okazja do zdobywania wiedzy, nowych doświadczeń, czy sprawdzenia swoich umiejętności. Nie tylko  na arenie krajowej ale coraz częściej międzynarodowej.

Wszystko to bezapelacyjnie stanowi o wartości takich imprez i dla wielu ich uczestników jest koronnym argumentem decydującym o starcie w każdych kolejnych edycjach. Niestety oprócz pozytywnych edukacyjno-towarzyskich aspektów  w działania uczestników wkrada się rywalizacja i konkurencja. Celowo używam tu słowa niestety, gdyż wspomniana rywalizacja równie często co skutecznie potrafi przesłonić ratownikom to, po co na zawody przyjechali. I tak już od pierwszego zadania pomiędzy załogami zaczynają krążyć mniej, lub bardziej prawdopodobne informacje na temat ich treści. Niektóre prawdziwe bardziej (tutaj prym wiodą załogi z tych samych stacji), niektóre mniej (załogi nie darzące się większą sympatią), czasem na zasadzie tzw. niedźwiedziej przysługi (w końcu nigdy nie wiemy, czy kolega od którego ściągamy na naszej ?klasówce? wie i potrafi więcej od nas), czasem po prostu na zasadzie zwykłego żartu (historyczne już ?dziecko w bagażniku?:)). Znamienna i zarazem niezwykle paradoksalna jest sytuacja w której zespół na zadaniu wykonuje tylko konkretne, zawarte w karcie ocen czynności, pomijając przy tym wszystkie inne, nawet te, bez których dojście do tych punktowanych nie byłoby możliwe. Efekty?

Całkowity brak jakiegokolwiek waloru edukacyjnego, czy zabicie elementarnych zasad  etyki i uczciwego współzawodnictwa to nie wszystko. Przeświadczenie naszych pracodawców, ale i przy okazji siebie samych o braku potrzeb szkolenia i dokształcania zawodowego (bo po co się szkolić skoro i tak jesteśmy najlepsi), oraz przede wszystkim zabijanie wśród innych pasji. Bo to nie Ci ?ustawieni? wygrani stanowią o sile tych zawodów i poziomie ratownictwa w naszym kraju. Decydują o tym często Ci na szarym końcu, Ci którzy wyciągają wnioski, którzy chcąc lepiej wypaść kolejnym razem i Ci ,którzy z roku na rok kształcą się i ćwiczą aby być coraz lepsi i w efekcie coraz lepszymi są.

Innym, ogromnie destrukcyjnym dla całokształtu efektem takich sytuacji jest rosnąca wśród reszty uczestników frustracja, która trafiając na nasz narodowo podatny grunt do generalizowania i poszukiwania wszędzie wokół spisków, zaraz po ogłoszeniu wyników powoduje że tzw. ?pieniacze? ruszają do ?boju? rozsiewając teorię ustawienia wszystkiego co tylko możliwe, od sędziów rozpoczynając, a na wynikach całej czołówki kończąc. I tak jak niektóre z tych osób najwyraźniej upodobały sobie rolę męczenników, od lat zajmując miejsca w drugiej lub trzeciej dziesiątce, nieustannie tłumacząc to siłą ?układów? do których nie należą  tak skutecznie zarażani przez nich ?debiutanci? nawet nie zadadzą sobie trudu zainteresowania się faktem, że zespół zwycięski nie wziął się w tym miejscu znikąd, że w zawodach startują już któryś rok, że zawsze są w czołówce, że przygotowują się do nich, ćwiczą bo przyda im się to również w życiu, że często robią to na własny koszt , a pasji poświęcają nawet życie rodzinne.

Niestety wszystko to zamiast łączyć ratownicze środowisko, które szczególnie w takim miejscu powinno świecić przykładem jedności i zrozumienia dzieli je wcale nie gorzej niż niegdysiejsze wojny o wynagrodzenia, czy o prawa i obowiązki poszczególnych grup zawodowych. Efekty takich batalii widoczne są niemal natychmiast już na samych zawodach-wzajemne pretensje, niezdrowa atmosfera, czy u najbardziej sfrustrowanych-postawy agresywne wobec innych załóg. Ogromu zniszczenia dopełnia fakt budowania kolejnych podziałów,  negatywnego odbioru zawodów samych w sobie i rezygnacji z dalszych startów, a co za tym idzie nie tylko braku możliwości rozwoju i edukacji w tej formie, ale również nierzadko odwrócenie się od rozwoju w ratownictwie w ogóle.

 

Mistrzostwa, czy wszelkie inne zawody jak sama nazwa wskazuje opierają się i będą opierać się na rywalizacji i tej jak w każdym sporcie (istnieją pewne cechy wspólne) uniknąć się nie da. I bardzo dobrze. To w końcu dzięki niej jesteśmy coraz lepsi. Rywalizacja jest coraz bardziej zacięta, a organizatorzy głowią się co by tu jeszcze nowego wymyślić. Czy coś jest w nich ustawione? Być może, czarne owce zdarzają się wszędzie. Pamiętajmy jednak o tym, że na dobry zespół nie ma mocnych i jeśli każdą konkurencję wykonamy poprawnie-nie ma siły, musimy być w czołówce, a że akurat 5, a nie 1? Ten fakt ma znaczenie tylko medialne i przydaje się dyrektorom stacji, nam uczestnikom wystarczy świadomość, że od zwycięzców dzieliło nas przysłowiowe owinięcie poszkodowanego folią.

A rywalizacja? Przede wszystkim bawię się i uczę, a rywalizuję tylko ze sobą.

Bo wiem, że za rok będę lepszy!

DSC_0127_2 DSC_0177

Comments are closed.