Idę własną drogą?
Rozmawiał: Jacek Szyzdek, Bartosz Zagajewski
Bartek, zabezpieczaliście Maraton Łódzki, jak do tego doszło?
Od ubiegłego roku współpracujemy z Agencją Marketingu Sportowego Sport-Evolution, która zajmuje się organizacją imprez sportowych różnego formatu. Zaproponowano nam zabezpieczenie medycznie cyklu 5 imprez biegowych, które były Pucharem Łódź Maratonu, Dbam o Zdrowie. Zawody rozgrywały się od października do marca na terenie "Arturówka" i Lasu Łagiewnickiego w Łodzi, gdzie można było w pełni wykorzystać możliwości naszego specyficznego sprzętu terenowego. Sprawdziliśmy się w takich warunkach! Po tym sukcesie Organizator postanowił powierzyć nam trudniejsze zadanie - zabezpieczenie medyczne największej imprezy biegowej w Łodzi ? Łódź Maratonu Dbam o Zdrowie. Podjęliśmy wyzwanie?
Powiedz parę słów o waszej Firmie, podaj stronę internetowa, skąd pomysł na jej założenie?
Pomysł na taką formę ratownictwa dojrzewał w naszych głowach od jakiegoś czasu? Często zastanawiałem się z Marcinem jak w skuteczny i bezpieczny sposób dotrzeć do osoby poszkodowanej, która potrzebuje pomocy w ciężkim i niedostępnym terenie. Karetka? Odpada ? sprawdza się tylko na drogach utwardzonych. Karetka na samochodzie terenowym? Sprawdza się częściowo ? jest duża, ciężka, nie wszędzie wjedzie. Motocykl terenowy? Niekoniecznie ? ograniczona przestrzeń ładunkowa i brak możliwości transportu pacjenta. Quad? To jest to czego szukamy! Rewelacyjne właściwości terenowe, odpowiednia moc, napęd 4x4, wyciągarka, gabaryty niewielkie w stosunku do samochodu (pozwalające jednakże na zabranie ze sobą dużej ilości sprzętu ratowniczego), duża zwrotność i możliwość zabrania dwóch ratowników. Wszystkie te cechy utwierdziły nas w przekonaniu, że jest to sprzęt, który poradzi sobie w każdych warunkach i będzie idealny do naszych potrzeb. Postanowiliśmy zaryzykować i spróbować naszych sił w zabezpieczaniu imprez terenowych na tych właśnie maszynach. Tak powstał QRS - Quad Rescue Squad, który prowadzę wraz z Marcinem Młudzińskim (wieloletnim przyjacielem, ratownikiem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, współpracownikiem w naziemnym ZRM). Quad Rescue Squad jest efektem połączenia wieloletniej pasji związanej z ratownictwem medycznym i zamiłowania do przeżyć ekstremalnych, wyzwalających podwyższony poziomu adrenaliny we krwi.Dzięki quadom jesteśmy w stanie dotrzeć z pomocą wszędzie tam, gdzie nie docierają inni.Możemy zabezpieczyć różnego typu imprezy terenowe: wyprawy, rajdy off-roadowe, zawody w sportach ekstremalnych, koncerty, zloty, imprezy integracyjne, eventy... oraz każdą inną imprezę w trudnym czy trudnodostępnym terenie.
Nasza pełna oferta na stronie: http://www.quadrescuesquad.pl/
Czy stworzenie od podstaw zestawu do ewakuacji poszkodowanych na bazie Quada było dużym wyzwaniem?
Nie ukrywam, było to wyzwaniem z tego względu, że nie mieliśmy się na kim wzorować. W naszym kraju nie funkcjonuje taki twór jak ?quad ratunkowy?. Owszem, niektóre służby poruszają się na quadach (np. GOPR, Straż Graniczna, Straż Leśna, wojsko), ale żadna z nich nie wykorzystuje ich do działań ratownictwa medycznego. Nasze quady są w odpowiedni sposób oznakowane i wyposażone w plecaki/torby ratownicze ze sprzętem i lekami w standardzie zespołu ?P?, zestawy tlenowe, automatyczne defibrylatory AED.
Ponadto każdy quad posiada przyczepę ewakuacyjną z noszami koszowymi i deską ortopedyczną.
Jak sobie z tym poradziliście?
Każda wolna chwila spędzona w garażu owocowała jakimś ciekawym rozwiązaniem. Większość rzeczy zrobiliśmy sami. W tym miejscu duży ukłon dla Marcina, który jak się okazało, poza tym, że jest świetnym ratownikiem, jest również genialnym konstruktorem 🙂
Masz olbrzymie doświadczenie w ratownictwie medycznym, jesteś na co dzień ratownikiem medycznym w Lotniczym Pogotowiu Ratunkowym, jak przebiegała twoja droga zawodowa?
Moja przygoda z ratownictwem medycznym zaczęła się w 2001 roku, od studiów na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi. Po ich ukończeniu rozpocząłem samodzielną pracę jako ratownik medyczny w zespołach ratownictwa medycznego (wtedy jeszcze ?W? i ?R?). W międzyczasie miałem niespełna dwuletni epizod pracy na stanowisku dyspozytora medycznego w łódzkim CPRze (nie rezygnując z pracy na karetce). Pracując w Łodzi dyżurowałem również w innych stacjach pogotowia, głównie na Mazowszu. W tym miejscu nastąpił zwrot w mojej karierze zawodowej ? pojawił się ?Sowa?! (o tym może opowiem trochę później). Pokazano mi, że pracując można się uczyć, rozwijać i jednocześnie świetnie bawić ? kursy, szkolenia, zawody... Rok 2008 ? dotarła do mnie informacja o naborze do Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Nie mogłem nie spróbować. To była przecież wymarzona robota! Weryfikację przeszedłem pozytywnie, 1,5-miesięczne szkolenie wstępne również i... od początku 2009 roku jestem szczęśliwym ?latającym? ratownikiem. Z karetką jednak nie rozstałem się całkowicie. Do tej pory kilka razy w miesiącu dyżuruję w naziemnym ZRM.
Pytanie, które się samo nasuwa - pożegnałeś na pewnym etapie swojej drogi zawodowej WSRM Łódź. Dlaczego dobrzy ratownicy nie są potrzebni w w/w firmach?
Oczywiście, że są potrzebni! Od pewnego czasu obserwujemy bardzo złą tendencję w polityce pracodawców. W obecnych czasach nie liczy się dla nich jakość tylko ilość! Krótko mówiąc, im ktoś jest tańszy, tym lepszy! Zaczęło się od ograniczenia składów osobowych na karetkach podstawowych do dwóch osób, a skończyło się (chociaż ta praktyka chyba cały czas trwa) na obniżeniu ratownikom stawek godzinowych. Smutne to bardzo, ale prawdziwe! Nie ma się więc co dziwić, że ratownicy, którzy znają swoją wartość, są wykształconymi i wspaniałymi ludźmi, nie chcą pracować w takich firmach, szukają innych rozwiązań, choć często ta praca jest ich ogromną pasją...
Jesteśmy ?Dziećmi Sowy?. Co Tobie dała praca z Robertem - lek. ratunkowym?
Wszystko! To właśnie ?Sowa? pokazał mi co to jest prawdziwe ratownictwo i jak ono powinno wyglądać. Dzięki możliwości pracy z tym wspaniałym człowiekiem, nauczyłem się w odpowiedni sposób oceniać sytuację, szybko podejmować decyzje, nie wspominając już o całej masie udzielonych mi praktycznych wskazówek w jaki sposób usprawnić swoje działania, tak by pacjent zaopatrzony był szybko i w sposób kompleksowy. Robert był, jest i zawsze będzie moim ?Sensei?. Gdyby nie On, na pewno nie byłoby mnie w tym miejscu gdzie teraz jestem. ?Sowa? ? dziękuję!
Co Wam sprawiało największą trudność w obstawie maratonu?
Największą trudnością była specyfika tej imprezy, tzn. już po pierwszych przebiegniętych kilometrach, zawodnicy rozciągnęli się na przestrzeni kilku kolejnych. Z każdym następnym kilometrem było gorzej, bo różnica między czołówką maratonu, środkiem a jego końcem powiększała się coraz bardziej. Dużym wyzwaniem logistycznym było takie rozmieszczenie i ewentualna alokacja naszych zespołów ratowniczych, aby zabezpieczona była całość peletonu, czołówka, oraz ci zamykający maraton.
Biorąc udział w zabezpieczeniu wielu imprez zauważam parę problemów:
Wydaje się, że głównym problemem jest brak lub niewłaściwa koordynacja zespołami ratowniczymi. Należy zwrócić szczególną uwagę na plan zabezpieczenia imprezy, przeanalizować wszystkie możliwe scenariusze, nawet te, które wydają nam się absurdalne i mało prawdopodobne. Należy przygotować się na wszystko. Lepiej mile się rozczarować, że nic się nie stało, niż czuć niesmak po porażce.
Ludzie do pracy. Wcale nie jest łatwo znaleźć tych zmotywowanych, mających wiedzę i doświadczenie. Jak z tym sobie poradziłeś?
Dobraliśmy do współpracy ludzi których znamy od lat. Są to nasi Koledzy i Przyjaciele, jesteśmy ich pewni i ręczymy za nich głową. Ci ludzie wykonują swoje zadania z pełnym zaangażowaniem i poświęceniem. Można na nich polegać w 100%. Bliskie relacje mają jeszcze jedną ogromną zaletę ? jak coś robimy nie tak, potrafią nam o tym powiedzieć. Jak do tej pory nie zawiedliśmy się na nich ani razu.
Środki łączności. Ich brak znacznie utrudnia porozumiewanie się z patrolami, jak z tego wybrnąłeś?
To prawda. Środki łączności są problemem przy tak dużej imprezie, rozciągniętej na przestrzeni 20 kilometrów w terenie zurbanizowanym i zalesionym. Zespoły zlokalizowane w niedużej odległości od siebie posługiwały się radiostacjami nasobnymi, natomiast z tymi w najbardziej skrajnych lokalizacjach (>20 km) komunikowaliśmy się za pomocą telefonów komórkowych. Łączność radiową dodatkowo utrudniała wysoka zabudowa miejska oraz obszar zalesiony (znaczna część trasy prowadziła przez Las Łagiewnicki).
Standaryzacja wyposażenia ambulansów. Czy korzystałeś z ambulansów WSPR Łódź?
Poza naszymi quadami, w zabezpieczeniu Maratonu brały udział cztery karetki zaprzyjaźnionych prywatnych firm medycznych ? FocusMed oraz Dasmed. Trzy karetki wyposażone w standardzie zespołu ?P? oraz jedna z wyposażeniem zespołu ?S?. Nie korzystaliśmy z karetek państwowych firm z tego względu, że równie dobry sprzęt medyczny znajduję się także w prywatnych rękach. Prywatne firmy medyczne szczególnie muszą dbać o jakość i wyposażenie swoich ambulansów, ponieważ to gwarantuje im dobrą pozycję na rynku.
Jakie są opinie organizatora po imprezie?
Organizator jest bardzo zadowolony z zabezpieczenia realizowanego przez Quad Rescue Squad.
Po pierwsze - dlatego, że w momencie, gdy potrzebna była pomoc medyczna na trasie maratonu, zjawialiśmy się tam w przeciągu zaledwie kilku minut, po drugie ? dlatego, że nasza współpraca (począwszy od przygotowań po realizację) przebiegała zupełnie bezproblemowo i bezkonfliktowo. Pomagaliśmy sobie nawzajem. Cieszę się, że Organizator obdarzył nas tak dużym zaufaniem, powierzając w nasze ręce zdrowie i życie wszystkich uczestników. Mam również nadzieję, że wszyscy ci, którzy musieli skorzystać z naszej pomocy są zadowoleni z jakości naszych usług.
Co ty byś jeszcze poprawił w przyszłości?
Jak już emocje opadły, dokonaliśmy debriefingu ? omówienia całości zabezpieczenia. Oczywiście cały zespół dostrzegł kilka kwestii, które należy poprawić lub zmodyfikować przy kolejnym, tak dużym przedsięwzięciu. Wszystkie błędy i niedociągnięcia będą eliminowane i korygowane. Impreza jaką był Łódź Maraton Dbam o Zdrowie, nie była łatwą imprezą do zabezpieczenia. Było to spore wyzwanie, głownie logistyczne.
Gratuluje Tobie i Marcinowi sukcesu organizacyjnego.
Dziękujemy. Na ten sukces pracował cały Squad, nie tylko ja z Marcinem.
Pozdrawiamy wszystkich - Quad Rescue Squad.
C.D.N.