Jak to możliwe?!
Proponuję serię opisów (liczę, że też coś napiszecie) sytuacji, które są tak niesamowitym zbiegiem okoliczności, tak niewiarygodnym zlepkiem zdarzeń, że gdyby ktokolwiek wymyślił takie zdarzenie (zadanie) na mistrzostwa to startujący pukaliby się w głowę- a jednak się zdarzyło?
To był typowy (u nas) wyjazd. C I (ciąża pierwsza), p I (poród pierwszy) tp. (termin porodu) za kilka tygodni. Nic tylko pojechać, przywieźć na ginekologię i tyle.
- Dobry wieczór.
-Dobry wieczór, chyba rodzę- odpowiada kobieta (że kobieta to już nie musiałem dopisywać)
-Który tydzień?
-31.
- uuuu
- rzut oka gdzie trzeba, do fury i wiejemy
Do szpitala 2-3 km. Pikuś.
Roooodzę! Znowu rzut oka. Ooo coś wystaje. Wszystkie znaki na niebie i ziemi (głównie ziemi) wskazują na to, że to dziecko. Rodziło (ła) się w czepku (pęcherz). Patrzę na kształt ? dwie kończyny? alllllle gdzie głowa? Nogi mi zmiękły, patrzę a to pupa (pupcia, pupciunia, pupciątko albo jeszcze mniejsza). Całe szczęście, że taka malutka, bo moglibyśmy sobie z tą pępowiną na szyi nie poradzić? Udało się, odpępnione, trzeba odessać to były bardzo długie chwile zanim zaczęła popiskiwać. Dziewczynka 1025g. Wystarczy? Nic podobnego. Tuz za nią przyczaiła się Jej siostra?. Ta na szczęście urodziła się już w szpitalu. Nic dodać, nic urodzić?.
Bliźniak, wcześniak, pośladkami i z pępowiną na szyi? Możliwe?