No jest!
Przynajmniej wywiad był zebrany poprawnie. I leży tam gdzie miał leżeć ? super!
Tylko jak się do niego dostać? Może koło tej grupki chłopaków? Dobry pomysł. Dogadujemy się z Piotrkiem i za chwilę wpasowuję się z całym tym moim sprzętem w sam środek przestraszonej grupki. Po chwili ląduje Witek ze swoją działką sprzętu. Musimy jeszcze trochę poczekać aż chłopaki przestaną hałasować i już można się dogadać.
- Długo tak leży?
- No jakieś 15 minut temu go znaleźliśmy.
Hmm. Pada silny deszcz z przeraźliwie zimnym wiatrem. Wiem, że w takich warunkach w ciągu 15 minut można się konkretnie wychłodzić, a kto wie od kiedy tu leży?
No nic, zobaczymy co się temu panu stało. Chwila ekwilibrystyki na śliskiej trawie z kamykami ponad sporą ilością powietrza i już możemy robić swoje.
- Halo, słyszy mnie Pan?
- Tak.
O! Kurczę! Przytomny!
- Dobrze, proszę Pana, jesteśmy ratownikami, proszę się nie ruszać, za chwilę przytrzymam Pana za głowę.
- Dobrze.
Cóż za współpracujący pacjent.
Łapię Pana za głowę uważając aby nie włożyc paluchów w jedną z paru dziur, które sobie podczas ostatniego lotu sprawił i rozpoczynamy zbieranie wywiadu, który jednak niewiele wniósł. Pan poszkodowany nic a nic nie pamiętał?..
Witek w tym czasie krząta się przy sprzęcie, zerkając co chwilę na stopy naszego delikwenta które obute w markowe adidasy leżą jednak trochę zbyt blisko krawędzi naszej półki skalnej. Zabrakło tylko
Czasu sporo nie było bo chłopaki przykucnęli poniżej i zaczynają straszyć że jeszcze chwila i będą musieli nas opuścić ? ta mgiełka może ich tu uziemić nie wiadomo na jak długo...
Oj, to tego raczej nie chcemy - spieszymy się jak mrówki przed deszczem - ale swoje zrobić musimy. Może jednak niech załatwią jeszcze kogoś? Na własną rękę raczej nie zejdziemy.
Na to nie pozwala zawodowa duma naszego dzielnego Andrzeja! ? skoro nas tu dostarczył, to i zabierze!
Eh, klasa gość...
Niestety, wypadało jeszcze zrobić badanie. Na nieszczęście, okazało się, że poza dziurami w sklepieniu czaszki mamy tu jeszcze bolesność szyjnego odcinka kręgosłupa, bolesny brzuch i złamane udo...
No cóż, kołnierz, opatrunki, kamizelka KED, nosze, tlen, folia, pakiet...
To musi trwać - a chłopaków jak się okazuje już nie widać...
Hmm...
No cóż, będziemy więc działać jak w XIX wieku.
O! Jednak są! Fajnie ? my jakby co już jesteśmy gotowi.
Dobra, za chwilę mamy ich nad głową, deszcz dostał przyspieszenia pionowego ale jest już hak i za chwile jedziemy z poszkodowanym. Zerkam na Piotrka, zerkam na Witka ? uuu wysoko! ? O! jest już próg, jest Piotrek i montujemy się na pokładzie. Za chwilę melduje się Witek i całą ekipą pędzimy do szpitala!
Wielokrotne złamanie kości sklepienia czaszki z rozwijającym się krwiakiem,
niestabilne złamanie C1 i C2,
złamanie trzonu kości udowej,
wychłodzenie,
stłuczenia i otarcia wielu okolic ciała.