Czas pracy

TOK FM
18.04.2011

Nie ma takiej ustawy i nikt nie jest w stanie nikt napisać takiej ustawy, która zmieniłaby mentalność, albo nakazała większą odpowiedzialność zawodową, czy lepszą etykę zawodową - tak minister zdrowia Ewa Kopacz skomentowała doniesienia radia TOK FM o raporcie Państwowej Inspekcji Pracy na temat nieprawidłowości związanych z czasem pracy, do których doszło w co drugim z blisko 300 skontrolowanych szpitali.

Kontrola wykazała przypadki, w których lekarze pozostawali na dyżurach nieprzerwanie przez 53, a nawet 79 godzin i 35 minut. Rekordzista pracował bez przerwy 103 godziny i 35 minut. Kontrolerzy stwierdzili przypadki, w których pracodawca zobowiązał pielęgniarki zatrudnione na bloku operacyjnym, by świadczyły pracę, a potem pozostawały do dyspozycji nieprzerwanie przez 49, 96, a nawet przez 144 godziny.

Jednak szefowa resortu zdrowia w wywiadzie udzielonym na antenie TOK FM zupełnie pominęła kwestie łamania prawa pracy przez pracodawców, a skupiła się na problemie wieloetatowości lekarzy.

- Trzy i pół roku temu, kiedy rozpoczynałam swoją karierę jako minister zdrowia, kiedy wchodziła dyrektywa unijna mówiąca o czasie pracy lekarzy, od lekarzy słyszałam tylko jedno: "Proszę nam dać 7,35 h pracy w ciągu doby, bo my musimy być bezpieczni dla naszych pacjentów, musimy się uczyć, musimy odpoczywać" - stwierdziła. - Dzisiaj mamy rekordzistów, którzy potrafią pracować na kilkunastu etatach podczas tej samej doby i to wychwytuje NFZ. Po drodze te argumenty o odpoczynku i bezpieczeństwie poszły w niepamięć - krytykowała.

- Ja bym bardzo chciała, żeby lekarze i pielęgniarki o godz. 11.00 nie myśleli już nerwowo o tym, gdzie biec do następnej roboty i zarobić trochę pieniędzy, tylko byli w jednym miejscu pracy i zajmowali się swoimi pacjentami - podkreśliła. - Chcę, aby pacjent miał poczucie, że jego lekarz od początku do końca śledzi jego los, opiekuje się nim w szpitalu, ale również po wyjściu ze szpitala, kiedy trafi do przychodni - kontynuowała.

Na sugestię dziennikarza o wprowadzeniu monitorowania czasu pracy lekarzy, minister Kopacz odpowiedziała: - Był na Podkarpaciu taki dyrektor, który zrobił monitorowany czas pracy w zakładzie. Media nie obroniły go wtedy i związki zawodowe doprowadziły do tego, że ten człowiek już nie jest dyrektorem tego zakładu

 

1.Nie bardzo wiem jak to skomentować- nasuwa mi się tylko jedna myśl: dać ludziom normalne stawki godzinowe i nie będą pracować na kilku etatach po 100 godzin w tygodniu. I nie trzeba wtedy wydumanych ustaw o etyce i czasie pracy.
lek.med.rat.

2.Daliśmy się wpędzić w pułapke, niestety. Zamiast zażądać normalnych pieniędzy za normalna pracę, poszliśmy na jakieś chore, pazerne układy. Gdyby ktoś był nieuświadomiony: w chwili obecnej lekarze pracują albo na etacie - albo na kontrakcie. W tym drugim przypadku jesteśmy jednoosobową firmą, świadczącą usługi szpitalowi. Sami sobie płacimy ZUS (minimalny - stąd pewien zysk w budżecie domowym) i odliczamy od podatku abonament w ERZe i raty za samochód. Wzięty, rzecz jasna w leasingu. Żeby się przekonać, w jaki gnój daliśmy się zagonić - i to technika na marchewkę - wystarczy sobie złamać nogę. W tym momencie człowiekowi nie należy się zupełnie nic. Zakład pracy nic nie wypłaci - bo nie zarabia (przypomnę, że sami sobie jesteśmy owym zakładem...), ZUS ma nas w głębokim poważaniu - bo jesteśmy swoimi własnymi szefami, z minimalnej składki należy się kupa z dżemem... A leasingodawca czekać nie będzie...
anestezjolog

Comments are closed.