Szpitalny Oddział Ratunkowy

Szpitalny Oddział Ratunkowy.

Zadaniem Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w Polsce jest, zgodnie z ustawą o ratownictwie, udzielanie pomocy w stanach nagłego zagrożenia zdrowia lub życia. Cały problem w tym, że nikt do tej pory nie pokusił się o zdefiniowane, co jest stanem nagłym a co nie jest i co jest zagrożeniem życia a co nie. Brak takich wytycznych powoduje, że każdy pacjent, który poczuje się chory ma prawo przyjść do SOR i oczekiwać pomocy a lekarz nie może go odesłać, dopóki go nie zbada i nie wykona chociaż podstawowych badań. Ponadto w polskim systemie zdrowotnym SOR oprócz swoich ustawowych działań, przejmuje zadania podstawowej opieki zdrowotnej, nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, ambulatorium chirurgicznego, poradni specjalistycznej, hospicjum, chirurgii jednego dnia, oddziału szybkiej diagnostyki i izby przyjęć. Wszystkie te instytucje mają mniej lub bardziej określone limity/ normy przyjęć pacjentów- ilościowe, czasowe lub profilowe (udzielają pomocy w określonych schorzeniach). Tylko SOR ma przyjąć każdego pacjenta, z każdą dolegliwością, o każdej porze dnia i nocy bez względu na ich ilość przy braku jakichkolwiek uregulowań co do ilości łóżek oraz personelu w stosunku do obsługiwanej populacji. Po prostu oddział z gumy- da się rozciągnąć na dowolną liczbę pacjentów.

sor po polsku 2 1

Szpitalny Oddział Ratunkowy Suwałki

Patrząc po kolei na funkcjonujące ogniwa służby zdrowia, można bez trudu wskazać przyczynę takiego przeładowania oddziałów ratunkowych:

POZ / Nocna i świąteczna pomoc

Zbyt mała ilość lekarzy rodzinnych powoduje, że mają oni zbyt dużą liczbę pacjentów. Dla porównania lekarz w innych krajach Europy ma pod opieką zwykle od 300 do 1000 pacjentów a w Polsce 2 ? 5 tys. Siłą rzeczy lekarz POZ nie jest w stanie przyjąć wszystkich, którzy do niego przyjdą ? pozostali trafiają do SOR. Na wszystkie wizyty domowe też zwykle nie ma czasu więc pacjent otrzymuje poradę by wzywać karetkę.

Nagminnym jest, że lekarze POZ nawet nie próbują leczyć pacjentów z urazami. Normą jest wysyłanie do SOR drobnych urazów lub w celu wykonania rtg. Niewiele lepiej jest też w innych dziedzinach ? napisanie skierowania do specjalisty jest dużo prostsze, tańsze i bezpieczniejsze niż leczenie samemu. Oczywiście jest wielu dobrych lekarzy POZ, którzy rzetelnie wykonują swoją pracę ale oni też są tylko ludźmi a doba ma tylko 24 godziny- ?not Hercules contra plures?

AMBULATORIUM CHIRURGICZNE / ZABIEGOWE

Funkcjonuje właściwie tylko w dużych miastach. W pozostałej części kraju jest jak Yeti ?ktoś, gdzieś je podobno widział. Nie jest kontraktowane przez NFZ a jego rolę przejmuje SOR.

PORADNIA SPECJALISTYCZNA

Gigantyczne kolejki spowodowane głównie masą niepotrzebnych skierowań .Czy do zdjęcia szwów jest konieczny chirurg? Czy każdą ranką skóry musi zajmować się poradnia chirurgiczna? Czy każdy uraz skrętny stawu skokowego ma leczyć ortopeda? Czy leczeniem nadciśnienia ma zajmować się kardiolog? Czy konieczne są wielokrotne wizyty kontrolne u specjalisty, jeśli choroba jest stabilna i nic się nie dzieje?

Swoje też robią limity mające się nijak do potrzeb i brak specjalistów.

HOSPICJUM / DPS / ZOL / itp. (stacjonarne i domowe)

Niedofinansowane, notorycznie cierpią na brak lekarzy a lekarzy specjalistów w szczególności. Powoduje to, że niemal z każdym problem, z którym nie potrafi sobie poradzić pielęgniarka dyżurna pacjent trafia do szpitala- zwykle do SOR. Jest ich też zwyczajnie za mało i nie są wstanie zabezpieczyć pacjentów, którzy nie mając należytej opieki trafiają do szpitali i do SOR.

IZBA PRZYJĘĆ

NFZ finansuje albo izbę przyjęć, albo SOR. Siłą rzeczy w wielu szpitalach to jedno i to samo, pomimo, że ich zadania są skrajnie różne. Oczywiście zwykle izba przyjęć nie ma swojego lekarza gdy jest SOR (znam takie szpitale gdzie nie ma ani jednego, ani drugiego).

W sytuacji, gdy praktycznie we wszystkich oddziałach limity są wyrobione grubo ponad 100% a obłożenie łóżek jest coś około 100%, każdy oddział broni się rękami i nogami przed przyjęciem nowego pacjenta. Jest to wyłącznie strata dla szpitala i praca, za którą nikt nie zapłaci (płacenie nadwykonań przez NFZ to fikcja i każdy, kto twierdzi inaczej albo nie ma wiedzy o czym mówi albo zwyczajnie kłamie). W tej sytuacji całość diagnostyki i próby doraźnej pomocy spadają na SOR.

PACJENT

Bardzo wielu pacjentów przychodzi do szpitala bo są samotni, bo chcą z kimś porozmawiać, bo chcą zwrócić na siebie uwagę. A wizyta u lekarza nic nie kosztuje. Wielu pacjentów przychodzi też do lekarza ?na wszelki wypadek? albo ?się przebadać?. Bo to nie kosztuje. Często słyszę od pacjentów, że lekarz POZ to ?niewiele może, niewiele wie i tylko specjalista coś zaradzi?. Sami lekarze rodzinni często używają tego argumentu by ?pozbyć? się trudnego pacjenta. Wizyta u specjalisty jest za darmo.

Gdy pacjent ma oczekiwać z gorączką 2-3 godziny na wizytę domową lekarza POZ to często jest to dla niego za długo i wzywa karetkę. Gdy ma dojechać do poradni a potem stać w kolejce przez 2-3 godziny to wielu woli wezwać karetkę. To nie kosztuje. Każdy wie, że ?jedź do SOR to tam zrobią Ci wszystkie badania?.

sor po polsku 2 2

Każdy pacjent chce być pierwszy, jego stan jest zawsze najcięższy

Powoduje to, że SOR-y przynoszą gigantyczne straty dla szpitala załatwiając ?nie swoich? pacjentów. Kuriozalne jest, że osoby decydujące o finansach SOR przeznaczają świadomie na ten cel zbyt małe środki a jednocześnie uchylają się od określenia kogo za te pieniądze leczyć a kogo nie. Gdy mój oddział przez 3 miesiące nie miał kontraktu z NFZ, osoby kontrolujące nie miały problemu by wyłapać i odrzuci

90% faktur za wykonane usługi argumentując, że to nie były stany zagrożenia zdrowia i życia. Skoro przy takiej kontroli można to dlaczego nie da się tego zrobić w formie wytycznych stosowanych przed przyjęciem pacjenta?

Przecież wystarczy sprawdzić podstawowe parametry (np. świadomość, ciśnienie, tętno i saturację) i jeżeli nie są w normie to jest to przypadek dla SOR. Dodać do tego jeszcze pacjentów z silnym bólem i mamy już sprawę załatwioną. Proste, prawda? Otóż nie.

Pacjent, który nie uzyska pomocy w SOR, z dużym prawdopodobieństwem szybko nie uzyska jej nigdzie. A jeżeli z SOR zostanie odesłany, to w przypadku gdy tej pomocy nie doczeka, zawsze winny jest lekarz SOR. Nie lekarz POZ, nie lekarz poradni specjalistycznej, nie rząd i ministerstwo, które nie potrafi zapewnić prawidłowej opieki przedszpitalnej lecz właśnie lekarz SOR (do spółki z lekarzem konsultującym z oddziału jeśli taki był). I to bez względu na to czy był to ?przypadek sorowski? czy też nie.

sor po polsku 2 3

Pacjeńcie leż spokojnie, czekaj na wyniki, daj zadziałać lekom, zaufaj wiedzy personelu

Poza tymi wymienionymi przeze mnie przyczynami istnieją też na pewno inne, o których nie napisałem. Problem jest złożony i na pewno wymaga głębszego zastanowienia, rozwagi i zmian systemowych. Na koniec chciałbym jeszcze dodać parę słów do kolegów lekarzy.

Specjalizacja z medycyny ratunkowej jest jeszcze bardzo młoda, trudna i niewdzięczna. Powoduje to, że mało kto decyduje się ją otworzyć a wielu wycofuje się w trakcie, gdy zorientują się na czym ta praca naprawdę polega. Sytuacji nie poprawia fakt, że na palcach jednej ręki można policzyć dobre SOR-y, które rzeczywiście wykonują swoją pracę a nie pełnią wyłącznie roli ambulatorium/ izby przyjęć.

Gdy rodziło się ratownictwo w Polsce znalazły się pieniądze na sprzęt, powstały odpowiednie ustawy ale nikt nie pomyślał o ludziach. Ze świecą można szukać specjalisty medycyny ratunkowej, który rzeczywiście nim jest i pracuje w SOR a nie tylko ma taki tytuł na pieczątce. I tak jak w społeczeństwie każdy Polak zna się na medycynie i polityce, tak prawie każdy lekarz sądzi, że zna się na medycynie ratunkowej i roli jej oraz SOR-u w systemie zdrowotnym. Powoduje to masę nieporozumień i skierowań do SOR pacjentów, którzy w ogóle nie powinni tu trafić. Przede wszystkim SOR NIE JEST poradnią. Pracują w nim (a przynajmniej powinni) specjaliści od resuscytacji i stanów zagrożenia życia a nie od leczenia chorób przewlekłych. Nie rozumiem jak mam pomóc pacjentowi skierowanemu np. z rozpoznaniem:

- zapalenie wyrostka (które rzeczywiście jest)- mam zoperować??

- choroba niedokrwienna serca (pacjent obecnie bez dolegliwości) ? nie mam w oddziale możliwości wykonania próby wysiłkowej, Holtera ani echa serca. Nie ja też oceniam ryzyko OZW ani konieczność zmiany leczenia. Zresztą od czego w takim razie, według kierującego jest oddział kardiologiczny??

-złamanie kończyny (ewidentne do operacji, bo kość wystaje z boku) ? przecież tu trzeba bloku operacyjnego i ortopedy a nie lekarza ratunkowego!

- bóle brzucha / głowy od pół roku (obecnie nie) ? moja wiedza na ten temat jest zbliżona prawdopodobnie do wiedzy jaką ma np. dermatolog a ten pewnie nie ma tylu pacjentów jak ja w SOR? to może do niego wysłać pacjenta?

- itd.

Gdy czasami rozmawiam z lekarzami wystawiającymi takie skierowania to słyszę np. że przecież mogę poprosić właściwego specjalistę na konsultację. Mogę, tylko że zajmuje to czas. Mnóstwo czasu, który powinienem poświęcić dla pacjenta, który jest zaintubowany po reanimacji, który ma udar mózgu, którego przywieźli z wypadku samochodowego, który ma zawał serca, częstoskurcz, ciężką bradykardię, który właśnie się dusi, który ma NZK. Dermatolog czy okulista też może poprosić kogoś na konsultację. Tylko dlaczego wyręczać się kimś innym, dodając mu pracy, zamiast zrobić swoje i wysłać tam, gdzie pacjent powinien trafić.

Comments are closed.