Co robić ? Cz.1

?Ratownicy Pogotowia nie zabrali zatrutego alkoholem..?

Ratownicy z pogotowia ratunkowego w Lublinie nie zabrali do szpitala mężczyzny zatrutego alkoholem. Odpowiedzieli za to przed sądem, bo ich "pacjent? napił się glikolu i ? zdaniem biegłego ? mógł umrzeć.
Śledztwo w tej sprawie prokuratura wszczęła po zawiadomieniu ze szpitala im. Jana Bożego w Lublinie. Mieszkaniec Lublina trafił tam na oddział toksykologii po zatruciu alkoholem niespożywczym. Napił się glikolu ? alkoholu używanego w przemyśle.

http://lublin.gazeta.pl/lublin/1,35640,12799242,Ratownicy_medyczni_skazani__Nie_pomogli_ciezko_choremu.html

TOMEK ?Na początek trzeba podkreślić, że każda taka sprawa musi być rozpatrywana indywidualnie i nie da się gdzieś z daleka powiedzieć jak powinien postąpić ten konkretny ZRM przynajmniej do czasu opracowania i ogłoszenia PROCEDUR!!! na które z utęsknieniem czekamy. Mówiąc jednak ogólnie to myślę, że podpis nie do końca nas chroni jeśli okaże się, że stan świadomości był niewystarczający do podjęcia decyzji przez pacjenta. Nie sądzę jednak by jakikolwiek ZRM pozostawił pacjenta (czy zaproponował mu podpisanie adnotacji w karcie wyjazdowej) który nie wykazuje się logicznym kontaktem niezależnie od przyczyny zaburzeń świadomości. Bardzo ważnym elementem tej układanki są też świadkowie działań ZRM. Miałem już przypadki (choć tylko 2 czy 3), że wezwałem patrol Policji tylko po to by w ich obecności pacjent jeszcze raz powiedział, że jest świadomy swojej decyzji i choć zagraża to jego życiu to nie pojedzie z nami i.... (już ). Po co ta Policja? Ponieważ świadkowie (rodzina) na miejscu wezwania grożą prokuratorem i jak dojdzie do "akcji" to powiedzą, że pacjent nie wiedział co podpisał a ZRM ten podpis wymusił itd. Czy policjanci nas przez to bardziej lubią? Pewnie nie, ale nie widziałem wtedy innego rozwiązania. Słowem, moim zdaniem nie ma złotego środka i po prostu zanim nie ma szczegółowych uregulowań musimy działać trochę po omacku pamiętając w takich sytuacjach o ochronie.... (wiadomo czego). I trzeba sie niestety uodpornić bo wiadomo, że ani SOR czy IP ani Policja ze współpracy z nami w takich przypadkach zadowoleni nie będą. Jedno jest pewne: będzie gorzej niestety. Pamiętajmy też, że w Karcie Medycznych Czynności Ratunkowych jest trochę miejsca i trzeba je jak najciaśniej wykorzystywać. Mam nadzieję, że sprawa w Lublinie w dalszej instancji skończy się szybko i pomyślnie. Z pewnością wszyscy będziemy śledzić rozwój tego przypadku. Pozdrawiam !?

DAREK ?Co do samej sprawy w Lublinie, bo znam ją nieco bliżej z racji zameldowania wpisanego w dowodzie
Rzecz tyczyła się dwóch naprawdę doświadczonych Ratowników ,którzy już po wejściu do domu(a ściślej meliny)usłyszeli od owego pacjenta ,krótką ,aczkolwiek dobitnie podkreśloną odmowę potrzeby pomocy("wypier...ać"!!)
I nadmienić tutaj należy, że pacjent w tym momencie nie wyglądał na będącego pod znacznym wpływem alkoholu ,a na pewno nie już pod takim, aby nie podjąć świadomych decyzji dotyczących swojej dalszej przyszłości. Zupełnie więc zrozumiałym jest fakt, że ZRM przy braku zgody na jakiekolwiek działania medyczne i braku ewidentnych cech złego stanu zdrowia w chwili rozmowy z pacjentem(przytomny, wydolny k-o, wydaje się że logiczny),po uzyskaniu stosownego podpisu, zgodnie z życzeniem pacjenta oddalił się z miejsca nie podejmując żadnych dodatkowych czynności.
I tu, mając na uwadze to co powiedział kolega, rozpatrując ten przypadek indywidualnie, ale też i odnosząc do wielu podobnych w skali kraju:
-w jakim celu na karcie MCR znajduje się rubryka dotycząca nie wyrażenia zgody na działania zespołu/przewiezienie do szpitala, skoro i tak każdy z takich podpisów da się podważyć(bo każdy pacjent składający w/w w momencie składania może znajdować się w stanie zaburzenia logicznego myślenia czy to z powodu choroby ,czy środków odurzających).Skoro nie mamy możliwości jednoznacznej oceny tego w m. zdarzenia, jaki sens jest to robić??

SOWA ?Wniosek nasuwa się tylko jeden: jak sie nie odkręcisz to i tak dupa z tyłu. Przy obecnie obowiązującym prawie i braku procedur jesteśmy chłopcami do bicia czy nam się to podoba czy nie. Jedyne co nam pozostaje to ZAWSZE zabierać do szpitala a jak delikwent nie chce po dobroci to obić dupę blachą na trzy możliwe sposoby:

1. Najmniej skuteczny: zbierać podpisy od kilku świadków i wpisać, że to on nie chce a nie my, że jest logiczny, zorientowany prawidłowo co do miejsca, czasu i własnej osoby, że uraz głowy neguje, że został poinformowany o możliwych konsekwencjach do kalectwa i zgonu włącznie i że jak zmieni zdanie to ma wezwać karetkę.

2. Skuteczny ale można być ciąganym po sądach: zabrać na siłę w asyście policji bo uznajemy, że jest nielogiczny- w SOR problem się rozwiąże

3. Najbezpieczniejszy: wezwać karetkę S żeby to lekarz ocenił stan świadomości i na niego zrzucić odpowiedzialność

Generalnie paranoja. Odechciewa się pracować.

Comments are closed.