Miejsce gdzie mogłeś zajść na kawę jeśli byłeś lubiany i tolerowany. Pani/n Dyspozytor potrafiąca rozróżnić wezwanie nie dla ambulansu, kierując je do lekarza rodzinnego lub nocnej pomocy lekarskiej. Gdzie znajomość lokalnej 20% społeczności dostarczającej 80% pracy pogotowiu jest bezcenna. Chroniły przed wyjazdem osławione R-ki, potem S-ki ,szczególnie jeśli jeździł tego dnia lekarz- kierownik Stacji. Potrafiące podpowiedzieć, "skręć za mostkiem, koło kapliczki" etc. Małe dyspozytornie odchodzą powoli w niebyt.
Idzie nowe. Za unijne i państwowe pieniądze, centralne dyspozytornie, wyposażone w GPS-y, komputery, ekrany LED-owe wypierają małe punkciki, "odbierania wezwań". Żal tylko aromatu kawy i Pań/ów Krysi, Ewy, Henryka. Pozostaną bez pracy, chyba że litościwa Dyrekcja znajdzie im inne stanowisko. W dobie kapitalizmu i liczenia strat w ochronie zdrowia to trudne.