Zespół zostaje wezwany do gabinetu lekarza POZ przez pracującego tam człowieka, który przywiózł do lekarza swojego 70 letniego wujka. Starszy mężczyzna przez całą noc źle się czuł i teraz stracił przytomność. Gabinet jest jeszcze nieczynny, więc nikogo więcej nie ma.
Na miejscu zespół zastaje leżącego mężczyznę (NZK w mechaniźmie PEA) a stojący obok młody człowiek próbuje nieudolnie zacząć resuscytację.
Pięć minut później do gabinetu wbiega kobieta krzycząc, że na poczekalni zasłabł jej szef lat około 40 (nzk w mechaniźmie VT). Są przedstawicielami firmy medtronic i przyjechali tutaj zaprezentować lucasa.
Ideą zadania była ocena zespołu prowadzącego dwie resuscytacje jednocześnie. Na pozór bardzo trudne i na pierwszy rzut oka wydaje się, że prawie niemożliwe by taka sytuacja miała miejsce, niemniej jednak zdarzyło się to w mojej mieścinie w tym roku już dwa razy.
Można prowadzić jedną resuscytację ALS a drugą w standardzie BLS, czekając na przyjazd drugiego zespołu? Tylko czy na pewno jest to słuszne rozwiązanie?
W 5 minucie zespół powinien być już ?ogarnięty? z pierwszą resuscytacją- pozostaje właściwie tylko RKO z kontrolą co 2 minuty i adrenalina. Sytuacja się zmienia po 5 minucie: dochodzi do ZAUWAŻONEGO NZK. Jak rozdzielić siły i sprzęt? Mamy do dyspozycji TRZECH ratowników, DWIE osoby do pomocy (one niechętnie i z oporami pomagały, ale jeśli ktoś je do tego zachęcił i pokazał jak to robić to wentylowały przy pomocy worka ambu lub wykonywały uciskanie klatki piersiowej). Ponadto przedstawicielka medtronica wręcz na siłę próbowała podłączyć Lucasa, który wykonywał uciskanie klatki piersiowej. Problemem był tylko defibrylator, który był tylko jeden no ale nie można mieć wszystkiego.
Jak można to zrobić w moim wyobrażeniu:
Przenieść obu pacjentów w jedno miejsce (nie jest to koniecznie)
Resuscytacja 1:
Respirator (lub świadek zdarzenia) zapewnia oddech, ratownik nr 1 wykonuje uciskanie klatki piersiowej.
Resuscytacja 2:
Lucas wykonuje pracę fizyczną a ratownik nr 2 dba o oddech
Trzeci ratownik przenosi defibrylator od jednego do drugiego, nabiera leki i co 2 minuty zamienia się na role z ratownikiem nr 1.
Pani z medtronika może w tej sytuacji ładnie wyglądać i nic nie robić.
I taki właśnie był najczęstszy schemat postępowania przyjęty przez zespoły (poza przeniesieniem pacjenta, co zrobiły tylko dwie ekipy)
Oceniając zespoły skupiłem się tylko na sprawach ważnych, które miały istotny wpływ na przeżycie pacjentów (tzn. defibrylacja, kontynuacja RKO, adrenalina). Nie oceniałem działań zespołu do 5 minuty.
Najczęstsze błędy:
- Zatrzymanie krążenia? nikt nie podłączył defa by sprawdzić w jakim rytmie- wykonywano tylko BLS (blisko połowa zespołów)
- Po stwierdzeniu VT bez tętna opóźnienie defibrylacji o 2 minuty- dlaczego, skoro jest to zauważone nzk?? (prawie wszyscy)
- Były zespoły, które tylko dzięki zdeterminowaniu i uporowi pani z medtronika zdecydowały się wydelegować członka zespołu by sprawdził co się stało. W skrajnym przypadku trwało to blisko 3 minuty J
Robert Sowiński