Pediculus humanus… brzmi ładnie…

  • lipiec, środa, godz.15.30 ? wypadek komunikacyjny ? siedem osób poszkodowanych ? wszyscy przeżyli. Fajnie, radocha, zostało w pamięci?
  • wrzesień, piątek, godz. 12.10 ? BMW na drzewie ? dwie osoby poszkodowane ? GCS13 (szkoda, że w sumie) ? obaj żyją ? fajnie, radocha, zostało w pamięci?
  • lipiec, chyba środa, godz. 11.05 ? wisielec 21 lat ? żyje ? fajnie, radocha, zostało w pamięci ?
  • październik, ok. 23.00 ? wezwanie: uraz twarzy ? efekt: 7 osób poszkodowanych w wypadku ? żyją ? fajnie, radocha, zostało w pamięci?
  • ...
  • ...
  • ...

DSCF2028

DSCF2031

DSCF2036

DSCF2038

DSCF2042

 

A może tak?:

Wrzesień, piątek, g. 11.00. Mężczyzna, bez kontaktu, pod wpływem alkoholu, znaleziony w mieszkaniu.

- Hm? nic nowego- pomyślałem.

Po 3-4 minutach jesteśmy na miejscu (blisko było). Mieszkanie powiadasz?? Otwieramy drzwi przywiązane sznurkiem. Najpierw dość mroczny korytarz. Docieramy do ?salonu?. Typowy wystrój wnętrza: meblościanka, dwa fotele, ława, wersalka, cos co było kiedyś firanką, wzorzysty dywan? Ale cóż to? Wzór się rusza?!?! Wolnym, ciężkim kłusem przebiegła po mnie myśl, że to może jakieś reality show?

- Eee, myślę ? nie takie rzeczy się widziało.

- Oj, myślę? a może i nie?

- Podejdź bliżej, bliżej- jakiś diabeł podpowiada. Resztki sił estetycznych krzyczą nie podchodź! Przecież wiesz co to jest! Nie wierzę, podszedłem? I po jaką cholerę?!?!

Oczom mym ukazały się bezkresne jak hordy tatarskie, jak akermańskie stepy, jak miłość teściowej, rozlane po horyzont (znaczy od ściany do ściany), chaotycznie błądzące zastępy wszy.

pediculus

Za tym ?oceanem? dojrzałem owego nieszczęśnika ?bez kontaktu? (kontakt rzeczywiście nie działał). Leżał przy rozłożonej, wspomnianej wcześniej wersalce. O wersalce trzeba wspomnieć, ponieważ na jej środku zobaczyliśmy ok. 30-40 centymetrowy otwór powstały najpewniej w wyniku procesów gnilnych, wypełniony do mniej więcej 1/3 interesującą substancją (prawdopodobnie odchodami).

Ale wróćmy do pacjenta. Nieszczęśnik spoglądał na nas z nieukrywanym zainteresowaniem.

- Dzień dobry- powiedziałem ? czy Pan mnie słyszy?

- S??..j ? odpowiedział cicho, choć zdecydowanie Pan Pacjent

Po chwili chyba jednak zrozumiał, że mamy dobre zamiary. Nie odpowiadał. Od czasu do czasu skinął tylko głową. Czyli zgadza się na udzielenie pomocy. Czas na badanie? Cóż? A? siłą rzeczy, B? nie zbliżę do niego swojej twarzy na odległość skoku pasożyta. To może słuchawką ? zawsze to jakaś odległość. C? jakoś poszło. Ciśnieniomierz do worka.

- Wszystko, czego używaliśmy ma trafić do foliowych worków - powiedziałem

Zabieramy do szpitala. Ale jak? Czas na rozbieranie. Tniemy wszystko. Kto widział ruszający się sweter, deskowatą od zawartości bieliznę i zrośnięte ze skórą skarpetki wie o czym mowa. Nagi. Zabieramy. Koc, folia, płachta. Wystawały tylko oczy i kabelki od aparatury, kroplówki itp. W karetce wszystko co dało się przełożyć wylądowało w szoferce.

- SOR Szpitala? zgłoś się!...

Uwierzcie, nie byli zadowoleni?

Człowiek niestety po dwóch czy trzech dniach zmarł. Jednak nie chodzi mi o opis tego przypadku pod kątem medycznym. Chcę powiedzieć decydującym się na tę służbę młodym ludziom, że obok przypadków prosto z ?Ostrego dyżuru? czy ?Słonecznego Patrolu? zderzą się w codziennym życiu (i to niestety częściej) z podobnymi przypadkami. Odchody, wymiociny, wszy, robale i ciekawe zapachy. Ale skłamałbym gdybym powiedział, że żałuję. Nie żałuję ani jednego dnia w karetce i choć musiałem wyskubać kilka tych stworzonek z butów i nowiuśkiego polaru to nie zamieniłbym tej roboty na żadną inną? no może mógłbym dorabiać po godzinach jako? premier RP na przykład.

Comments are closed.